GT&Kinga – I can and I will – watch me!

Witajcie kochani. Przed Wami nasz nowy, jedyny w swoim rodzaju cykl… który nie mógłby zaistnieć, którego być by nie było prawa… gdyby nie Wy. Bo nas nie ma bez Was, taka jest prawda – to Wy tworzycie energię na zajęciach i sprawiacie, że w ogóle się odbywają. My mamy świadomość, że na „własnej piersi” możemy wyhodować sprawnych sportowców. Bo fakt, iż już jesteście najlepszymi klubowiczami jest faktem niezaprzeczalnym. Chcemy Was bliżej poznać, chcielibyśmy żebyście i Wy poznali się wzajemnie. Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że każdy człowiek ma swoją własną historię, która sprawia, że jest unikalny. Spotykamy się w grupach ludzi, których może dzielić wszystko, łączy – trening GT.

Przed Wami bardzo pozytywna osóbka, którą zauważyłam w Solvay, kiedy to dziarsko, żwawo i z przytupem udawała się na wieczorny trening GT. Jest jedną z osób, które towarzyszą naszemu rozwojowi w Fitness Platinium od samego początku, jest tym samym jedną z osób dzięki której i dla której robimy to, co robimy. Nie ma nas bez Was – pamiętajcie. Poznajcie Kingę Masłoń J

 

J: Powszechna moda na ruch wpływa na postrzeganie sportu, każdy może być sportowcem lub „sportowcem”, zawodnikiem, amatorem itd. Sport stał się bliższy, a szeroko pojęta idea aktywności ruchowej na stałe zagościła wśród mieszkańców Krakowa – chociażby jako moda, trend i coś, co robią niemal wszyscy. Jakie były Twoje pobudki związane ze sportem i treningami?

Jaka jest Twoja relacja Ty&sport?

K: Sport nigdy nie był dla mnie czymś, przed czym uciekałam, znałam tylko ze słyszenia. Mimo, że mam kilka kilogramów nadwagi, zawsze starałam się prowadzić jednak względnie aktywny tryb życia. Dzięki temu nie dostawałam zadyszki, kiedy przyszło mi biec do tramwaju, żeby nie spóźnić się do pracy. Ale dopiero od niedawna mogę powiedzieć, że stał się nieodłącznym elementem mojego dnia codziennego.

Jakie są Twoje ulubione formy aktywności ruchowej?

Obecnie GT 🙂 A tak na serio… Zawsze kochałam wodę i w dalszym ciągu pływanie to mój ukochany sport. Generalnie wszystko co ma związek z wodą – jak kajaki czy łódki. Zimy nie wyobrażam sobie bez nartek (Boże broń snowboardu!). W rozładowaniu codziennego stresu pomagał mi squash, a wieczory umilało szusowanie na rolkach w szczególności nightskating z KKSW KRAK.

kinga-zestaw

Czy sport – jakkolwiek byś go definiowała – zmienił coś w Twoim życiu, czy jest może po prostu jego częścią, nieodłącznym elementem?

Najbardziej widoczną zmianą jest przejście z rozmiaru 44 do 38 i spadek wagi z 82 kg do 68 🙂 Schudnąć. To był mój priorytet. Sport zmienił moje podejście, zarówno do treningów jak i do moich możliwości. Teraz cel zmienia się na bieżąco, bo kiedy osiągam jeden level, już myślę o kolejnym. Poza tym stał się moim sposobem na odreagowanie. Kiedyś szłam ze znajomymi na piwo, gdy przydarzył się zły dzień – teraz idę na trening i daję z siebie więcej niż kiedykolwiek.

Czy Twoje treningi wpływają również na szeroko pojętą „sferę ducha”?

Wydaje mi się, że głównie wpływają na sferę poza-fizyczną. Regularnie ćwiczyć zaczęłam po to, aby wspomóc moją dietę. Na początku niesamowitą radość sprawiały mi malejące na wadze cyferki. Za pomocą tych cyferek mogłam przeliczyć wylany pot i godziny spędzone na siłowni na realne (i coraz bardziej widoczne 🙂 efekty. Ale sport uzależnia. Endorfiny uzależniają. Treningi na stałe wpisały się w codzienny grafik. Wpływają na moją motywację do działania, są lekiem na zły dzień.

Jak mogłabyś opisać trening GT w kilku słowach?

Gdybym miała użyć jednego, powiedziałabym – MOC ! Ale treningów GT nie da się opisać w kilku słowach. Ich się w ogóle nie da opisać. Trzeba przyjść i poczuć na własnej skórze!

Co motywuje Cię do regularnych treningów GT?

Trener. A właściwie trenerka – Blanka Potępa, do której miałam szczęście trafić na pierwsze zajęcia i złapać bakcyla GT. Blanka zaraża całą grupę pozytywną energią, daje z siebie milion procent i motywuje do pokonywania kolejnych barier, jednocześnie podchodząc indywidualnie do każdego z podopiecznych i jego możliwości. Jeśli już masz to szczęście i znajdziesz trenera, który wkłada całe serducho w to co robi, nie chcesz go zawieść, a tym samym nie chcesz zawieść samego siebie. Bo chociaż głosy w Twojej głowie mówią Ci, że jest za późno, że jest za zimno, że przecież możesz sobie ten jeden raz odpuścić, Ty ich nie słuchasz, bo głos, którego zdecydowałeś się słuchać jest głosem przekory. Wrzucasz więc adidasy do torby i idziesz pobić kolejny, własny, prywatny rekord. Jeśli już wkroczyłeś na drogę dążenia do celu, nie możesz z niej zawrócić.

GT to….?

To genialne połączenie ogromnego wysiłku fizycznego z niesamowitą energią płynącą od trenera i grupy. Te dwa elementy tworzą moim zdaniem podstawę i ewenement GT. Z jednej strony mamy przepełnionego pasją trenera, który pokazuje jak wykonać ćwiczenie, kontroluje za każdym razem czy wykonujesz je właściwie, nie oszczędzając przy tym gardła, żeby Cię motywować. Z drugiej jest grupa. Ekipa różnych ludzi, skupiona wokół jednego zadania – pokonać samego siebie. Więc kiedy wyciskasz sztangę, albo po raz 40 wskakujesz na step i myślisz, że już nie możesz, że nie dasz rady i słyszysz obok siebie głos trenera „Jeszcze 10, dasz radę, nie odpuszczaj, nie poddawaj się”, rozglądasz się po sali i widzisz, że reszta walczy, nie poddaje się – to dlaczego Ty miałbyś się poddać? I wskakujesz 41 raz i robisz kolejny wycisk, bo ludzie wokół dają Ci MOC!

GT to zestaw ćwiczeń, który się nie nudzi. Ten, kto wymyśla wszystkie kombinacje nie narzeka na brak kreatywności, więc Ty nie możesz narzekać na monotonię na zajęciach. Obejmują one trening wszystkich części ciała (bo wszystkie już mnie kiedyś bolały :P) jak również ćwiczenie stabilizacji, wytrzymałości, szybkości. Dwutygodniowe mikrocykle, na których opiera się GT pozwalają poprawiać Ci wynik z tygodnia na tydzień. Jednego tygodnia zrobisz 5 pompek, drugiego już 7, za miesiąc będzie ich 10. Rozgrzewka, trening właściwy, rozciąganie… to 55 minut na sali fitness, które sprawia, że możesz wycisnąć koszulkę z potu, jeśli dajesz z siebie 100% , ale gwarantuje Ci uśmiech na twarzy, aż do następnych zajęć.

Czy posiadasz hasło/motto/maksymę, którą kierujesz się w swoich działaniach „do celu”?

I can and I will – watch me!

 

Oprac. Jadwiga Bryś

Powiązane wpisy