Kojarzą się głównie z polskimi świętami. W przeciętnym domu używa się ich jako dodatku do tradycyjnych ciast, sałatek i innych potraw spożywanych w Wielkanoc i Boże Narodzenie. Z rodzynkami najbardziej po drodze mają amatorzy wypieków, drożdżówek i ciasteczek, których obok orzechów są integralną częścią.
Jednak niewiele osób łączy je ze świetną alternatywą dla wszystkich szukających produktów, dzięki którym w szybki sposób można uzupełnić zużywany podczas treningów glikogen (węglowodan złożony zlokalizowany w wątrobie i w mniejszych ilościach w mięśniach; skondensowane źródło energii i podstawowe paliwo dla organizmu podczas ćwiczeń).
Po zakończeniu wysiłku w Naszym organizmie pojawia się tzw. okno glikogenowe czyli moment, w którym komórki są wrażliwe na insulinę, która ułatwia dokomórkowy transport glukozy. Suszone rodzynki mają wysoką zawartość cukrów prostych. Ich indeks glikemiczny jest wystarczająco wysoki aby tuż po treningu rozpocząć proces odbudowy rezerw glikogenu.
Obok opisanych powyżej benefitów suszone rodzynki mają szereg innych dobrych właściwości. Zawierają mnóstwo antyoksydantów, które pomagają w usuwaniu z organizmu wolnych rodników, czyli ubocznych produktów przemiany materii powstałych w trakcie wysiłku fizycznego. Znajdziemy w nich witaminę C i witaminę B, które wspomagają procesy metaboliczne. Do listy należy dopisać też zawartość w swoim składzie potasu (obniża ciśnienie krwi), błonnika, cynku, boru, żelaza, wapnia oraz magnezu. Ostatnią z wielu zalet używania rodzynek jako „potreningówki” są ich właściwości odkwaszające.
Przy zakupie warto wydać trochę więcej i w sklepie skłonić się w stronę półek z ekologiczną żywnością. Suszone owoce, które tam znajdziecie będą wolne od pestycydów, związków siarki służących do konserwowania (mogą wywoływać bóle głowy oraz nudności) czy dodatków w postaci cukrów i olejów roślinnych.
Marek Mroczek